Czyli moje pierwsze próby frywolitkowe. Na początku marca zaczęłam uczęszczać na kurs prowadzony przez Panią Marię Nagórską. Szkolenie to trwało kilka dni, podczas których zostałam całkowicie i nieodwracalnie zarażona nowym hobby. Ledwo znajduję czas na dokończenie serwety hardangerowej (bo obiecałam sobie na Wielkanoc) i samplerka (bo to wspólna zabawa, więc wypadałoby...). Na kursie panowała wspaniała atmosfera, po trzecim spotkaniu zachwycałyśmy się nie tylko robótkowymi, ale i kulinarnymi cudami przygotowywanymi przez kolejne panie:)
Łańcuszków i kwiatków robionych jako pierwsze próby może nie będę pokazywać, ale już w domu, na spokojnie, udało mi się wydziergać coś takiego: (wzory serduszka i zakładki pochodzą ze strony kura domowa)
Zakładka to zmodyfikowany wzór bransoletki:
Nie obyło się też bez zakupów:)
ta bransoletka wyszła super aż miło popatrzeć :))
OdpowiedzUsuńPiękne ozdóbki!
OdpowiedzUsuńJa już od dawna choruję na frywolitkowe cudeńka, ale niestety nie mam od kogo się tej sztuki nauczyć :(
Oglądam więc z zazdrością te wszystkie wspaniałości tworzone przez innych...
Gratuluję udanych początków i życzę równie dużego zapału podczas tworzenia następnych prac :)
jak na poczatki frywolitek to rewelacja...toz to juz cuda ci wychodza..piekne..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńOjej, jakie śliczności!
OdpowiedzUsuńMnie frywolitki przerastają, niestety, a może to kwestia braku nauczyciela?
Twoje są śliczne, a serduszko mnie zupełnie rozwaliło swoją urodą!
zakładka śliczna, ale bardziej urzekło mnie serduszko... Jest piękne!!!
OdpowiedzUsuńwspaniałe rzeczy Tworzysz aż dech zapiera no i zakupy także kolorowe i piękne
OdpowiedzUsuńOjej, zakładka przepiękna!
OdpowiedzUsuń