Święta, święta... i już minęły, jak co roku za mało czasu na świętowanie i odpoczynek. Ale za to pogoda dopisała i było naprawdę wiosennie, przynajmniej nad morzem.
Nie pisałam jeszcze o tym, że udało mi się odwiedzić targi kraftu w Warszawie. Byłam i.. wróciłam. Fajnie było pooglądać sobie hafty, ale liczyłam na naprawdę spore zakupy - a wróciłam z katalogiem DMC... (albo już nie było tego co chciałam, albo jest dostępne w mojej lokalnej pasmanterii). Potraktowałam to jako wycieczkę, ale nie wiem czy za rok to powtórzę. Jak na sześć i pół (!) godziny w jedną stronę to jednak trochę męczące (tak, jechałam autokarem i tak, kierowca często robił postoje..).
Z rzeczy bardziej optymistycznych, nadrobiłam trochę robótki podczas świąt. Zaczęłam nową frywolitkę oraz wyszyłam już wszystkie kwiaty na hardangerowym bieżniku:
Wyszywało mi się te kwiaty dość ciekawie; jak tylko podejrzałam, jak się robi taki ścieg, reszta poszła już szybko. Tak naprawdę wyszyte mam już wszystko, przede mną tylko (tylko!) wycinanki i owijanki... Ponieważ to kolejny etap pracy, robótka powędrowała do koszyka nabrać mocy urzędowej:), a ja zabrałam się za frywolitkę, ale zdjęcie następnym razem, jak będzie co pokazać.
A! I jeszcze uprzejmie donoszę, że anek-73 rozdaje cukierasy:))
Nie pisałam jeszcze o tym, że udało mi się odwiedzić targi kraftu w Warszawie. Byłam i.. wróciłam. Fajnie było pooglądać sobie hafty, ale liczyłam na naprawdę spore zakupy - a wróciłam z katalogiem DMC... (albo już nie było tego co chciałam, albo jest dostępne w mojej lokalnej pasmanterii). Potraktowałam to jako wycieczkę, ale nie wiem czy za rok to powtórzę. Jak na sześć i pół (!) godziny w jedną stronę to jednak trochę męczące (tak, jechałam autokarem i tak, kierowca często robił postoje..).
Z rzeczy bardziej optymistycznych, nadrobiłam trochę robótki podczas świąt. Zaczęłam nową frywolitkę oraz wyszyłam już wszystkie kwiaty na hardangerowym bieżniku:
Wyszywało mi się te kwiaty dość ciekawie; jak tylko podejrzałam, jak się robi taki ścieg, reszta poszła już szybko. Tak naprawdę wyszyte mam już wszystko, przede mną tylko (tylko!) wycinanki i owijanki... Ponieważ to kolejny etap pracy, robótka powędrowała do koszyka nabrać mocy urzędowej:), a ja zabrałam się za frywolitkę, ale zdjęcie następnym razem, jak będzie co pokazać.
A! I jeszcze uprzejmie donoszę, że anek-73 rozdaje cukierasy:))
Bieżnik będzie przecudny!!! Już tak ślicznie wygląda...
OdpowiedzUsuńZaglądam do Ciebie i podziwiam; podziwiam i zaglądam, aż wreszcie sama się zdecydowałam na poznanie nowego haftu - haftu hardanger.
OdpowiedzUsuńNie wiem co z tego mojego haftowania wyjdzie, ale muszę spróbować inaczej nigdy się nie przekonam czy potrafię:)
Pięknie to wygląda, te kwiatki cudeńko, ale wygląda jakby to była jaka czarna magia, podziwiam Cię za te hafty wszystko takie równiutkie idealne ...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie po wyróżnienie. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńŚliczne kwiatki. Dodają uroku tej serwecie.
OdpowiedzUsuńBajeczne tez rózyczki, takie wiosenne kolory, cudo
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tych kwiatków na hardangerze, rzeczywiście prezentują się bardzo elegancko, zresztą całość tak się prezentuje - no chyba się kiedyś wybiorę do tego Sopotowa ;-)
OdpowiedzUsuńJanola
http://haftyoli.blox.pl/html