Po zimowym niechcieju robótkowym ogarnął mnie dla odmiany niechciej blogowy. Powiedziałabym nawet, że blogowstręt. Im dłuższa była przerwa, tym ciężej było mi zacząć znowu coś pisać... ale jestem i obiecuję znaczną poprawę!
Za to na polu robótkowym zaczęło się istne szaleństwo:)) Pokazywanie zaległości zaczynam od kwestii drutowych.
Czapka, rozpoczęta post temu, wygląda w całości tak:
Czyli prosto ze ściągaczem, poszło ok. pół motka włóczki Katia Azteca.
Kolejne dwa motki utworzyły cieniowany szalik.
Tu w trakcie dziergania:
Wzór jest darmowy i dostępny tu: My so called scarf.
Wyszła mięciutka, taka "mięsista" dzianina, bardzo grzejąca:))
Azteca jest "dość" gruba, więc i praca szła błyskawicznie. Włóczka zawiera 50% wełny, jednak nie gryzie:)
A tak wyglądają zwinięte w rulon dwa metry ciepła (zdążyłam ponosić przed wiosną!)
A tak "na płasko":
UWAGA!
Następny wpis będzie już zawierał 100% haftu:)
zazdroszczę umiejetności...:) Druty to moje marzenie...
OdpowiedzUsuńŚliczny komplet:) Piękna kolorystyka
no wreszcie jesteś :)
OdpowiedzUsuńChyba zdążyłaś z tym szalem na lato! Akurat się nada! Piękne kolory!!!
OdpowiedzUsuńPiękny kolor tej azteki. Komplet przyda się na jesienne chłody!
OdpowiedzUsuńAnia, dobrze że jesteś :)
OdpowiedzUsuńKolory piękne, energetyzujące - w sam raz na ta pluchę za oknem ;)