Wreszcie jakiś wewnętrzny głos przebił się przez warstwę lenistwa blogowego... No to jestem:)
Najpierw zaległości SAL'owe, czyli Jingle nr 4:
Ptaszki chyba najfajniejsze:) Muszę sobie teraz narzucić konkretne tempo, jeśli chcę zdążyć do Świąt.
W maju wyhaftowałam prezent dla mojej mamy, wybrałam truskawkowy zestaw Orchidei:
Największą zaletą tego zestawu były ramki. Musiałam je jednak potraktować lakierem bezbarwnym, bo trochę farbowały.
Nie przepadam za haftowaniem na takiej sztywnej kanwie, ale jakoś poszło.
Jak już było gotowe, to przykleiłam za pomocą taśmy dwustronnej do kartonika i przycięłam do odpowiednich rozmiarów. Potem taką kanapkę przykleiłam do ramek i hafciki zamieniły się na noc w kolorowe jeże:)
A gotowe wyglądały już tak:
Dzbanuszek ma 18 cm wysokości,
a filiżanka 12 cm.
W kuchni moich rodziców prezentują się tak:
Idealnie wpasowały się w taki wąski kawałek ściany. Ale taki właśnie był plan:)
Ale cudowne truskaweczki!
OdpowiedzUsuńOj, musisz podgonić ten SAL, jeśli chcesz zdążyć do tych Świąt :)
Miłego weekendu!
W końcu wyszłaś ze swojej norki :), wpadaj tu zdecydowanie częściej, Ciekawy komplecik.
OdpowiedzUsuńAle masz fajne klamerki:D Podobne zestawy z Orchidei mam i ja, ale niebieskie i zielone, czerwien lubie, ale truskawek niecierpie:P Fajnie sie wpasowaly na scianie.
OdpowiedzUsuńNo i fajnie, ze jestes, ale mam nadzieje, ze nie znikniesz po tym jednym wpisie
Super komplecik-ślicznie prezentuje się na ścianie.
OdpowiedzUsuńNo dzień dobry :)
OdpowiedzUsuńZwykły kawałek ściany stał się niezwykły, dzięki Twoim przepięknym haftom :)
OdpowiedzUsuńFajny, truskawkowy komplecik!
OdpowiedzUsuńFajny komplecik! :)
OdpowiedzUsuń